Nate postanowił, że wyjedzie z Eleną z Tybetu odwiedzić Victora Sullivana - przyjaciela. Pożegnali się z tubylcami i wyruszyli w drogę. Gdy dotarli, Sully bardzo się ucieszył z niezapowiedzianej wizyty, lecz powitalny obiadek nie trwał długo:).Sully powiedział im, że jego znajomy szuka ludzi do wyprawy w szkockie góry w poszukiwaniu wielkiego skarbu, którym miały być XX wieczne relikty Celtów. Nate i Elena zgodzili się. Sullivan zadzwonił do swojego znajomego mówiąc, że ma dwie osoby chętne do wyprawy. Mężczyzna kazał Sullivanowi przygotować się na wyprawę jak najszybciej, a następnie zawiadomić go o gotowości. Kiedy skompletowali sprzęt (m.in buty wspinaczkowe, czekany, grube ubrania, namioty itd.), Victor zawiadomił znajomego. Mężczyzna powiedział, aby zerezerwowali bilety na 2 grudnia i po dotarciu na miejsce spotkali się z nim w barze "The L" w Edynburgu.
Sully doskonale znał ten bar, bo spędził tam wiele długich wieczorów, podczas licznych festiwali, na ktorych badał kulturę i zwyczaje tamtejszych mieszkańców. Lecz Nathan miał złe przeczucia co do owego mężczyzny, gdyż Sally niechętnie wspominał kim ów jest, i skąd się znają, a Sally miał wrodzony dar przyciągania kłopotów, który wraz z rozwojem przyjaźni z Nathanem równomiernie rozłożył się na nich dwóch.
Nate, Sully i Elena dotarli na miejsce. Bar miał typowe szkockie wnętrze. Przy ladzie siedział pewien człowiek.
- To on - rzekł Sully.
Podeszli do niego.
- Witaj Carlosie. - Rzekł Sully.
- Cześć Victorze! Widzę, że się postarzałeś od kiedy się ostatnim razem widzieliśmy - rzekł uśmiechnięty Carlos.
- Jestem Carlos Bahia. - powiedział uprzejmie do Eleny i Nathana.
- Nazywam się Nathan Drake, a to moja dziewczyna Elena. - Odrzekł Nate.
- Elena Fisher. Miło mi. - powiedziała.
Po przywitaniu Carlos postawił wszystkim kolejkę i wręczył im mapy z zaznaczonym celem. Celtyckimi XX wiecznymi reliktami.
- Ale te mapy są niekompletne - odrzekł oburzony Nathan.
- No w tym problem, gdyby były kompletne, to każdy posiadacz mam mógłby je ze spokojem odnaleźć... mapy zdobył Sully będąc w Stambule, podobno też Cię tam spotkał. Wykradł je z muzeum, niestety hotelu w którym przebywał Sully wybuchła bomba w pokoju obok.
- Boże, mam nadzieję że nic Ci się nie stało. - wtrąciła Ellena.
- Jak widać moje stare kości są w stanie wytrzymać wiele. - odpowiedział Sully.
- Zwłaszcza, że Cię nie było w pokoju. - rzekła podchodząc do towarzystwa Chloe. - Przepraszam za spóźnienie. -
- No to mamy rodzinkę w komplecie. - dodała Ellena z szyderczym uśmieszkiem.
- Zgadza się Chloe, byliśmy chyba wtedy w jakimś pubie, i mieliśmy chyba właśnie iść do mnie. - dodał pewnym ochrypniętym głosem Sully.
- A mnie się wydawało, że odbieraliśmy naszego wspólnego przyjaciela ze Stambulskiego więzienia. - flirtujacym głosem rzekła Chloe uśmiechając się do Sullego.
- Więc jesteśmy kwita. - dodał Nathan.
- Kwita ?? - zapytała Ellena.
- Oni mnie wyciągnęli z więzienia, i dzięki temu nie wylecieli w powietrze. - odparł Nate. - Więc jesteśmy kwita. -
- He, młody chlopcze, tyle razy ratowałem Ci życie, że... -
- Dobrze, dobrze, panowie i panie - wtrącił Carlos. - Domyślam się, że się dawno nie widzieliście, ale nie po to tu jesteśmy... . Zapoznajcie się dokładnie z mapą i lepiej idźcie odpocząć, bo jutro wyruszamy równo o 5.00. -powiedział Carlos, a następnie odszedł.
- Co za wariat o 5.00?? Dlaczego to nie może być 8.00? - oburzony Nate powiedział do wszystkich.
- A co ty będziesz robił w nocy, skoro 5.00 to dla ciebie za wcześnie? - zapytała ironicznie Chloe, po czym poszła.
- Ach, już się zaczyna... . -
Nazajutrz wszyscy zebrali się przed barem i wyjechali w góry dużym busem. Prowadził Carlos.
- Carlos, skąd jesteś? - zapytał Nathan.
- Jestem z Brazylii. - odpowiedział.
- Pewnie są tam fajne laseczki, nie? -
- Nate! - krzyknęła Elena.
Gdy dojechali na miejsce, oniemieli. Góry były przepiękne, lekko pokryte puszystym śniegiem.
- No to ruszajmy! - rzekł Carlos.
- Ale dokąd? - zapytała Elena.
- Andere, andere ariba. - zażartował Nate.
- Że co proszę?? - zapytała Elena.
- Meksyk moja droga, Meksyk. - wtrącił Sully. - Miasto Tula. -
Jadąc na lotnisko, dalej rozmawiali.
- Co w tym mieście takiego jest?? Czy jest ono na mapie?? -
- Nie dosłownie. - odparł Carlos. - Na mapie znajdują się rysunki posągów przypominających Telamones Tula, znajdujące się w tym mieście... -
- Tak, ale tu jest jeszcze coś. - z pasją wtrącił Nate.
- Oho, znowu to robi. - dodał Sully.
- Co robi? - zapytał Carlos.
- Widzisz ten błysk w oku? - dodał Sully. - Teraz jestem pewny, że nie spocznie póki nie znajdzie tego, czego szukamy. -
Carlos tylko się uśmiechnął i jechał dalej.
- Więc chodzi o to, że istnieje mistyczna kraina Chicomóztoc, jej historia przeplata się w mitach różnych plemion Azteków, Chicomóztoc oznacza 7 grot, które są także tutaj narysowane.
- Nate, nie wiem czy zwróciłeś uwagę, ale tutaj jest tylko 5 grot. - dodała Elena. - I każda z tych grot jest oddalona od siebie o parę ładnych kilometrów, wątpię żeby to miejsce było aż tak wielkie. -
- Masz rację, to wina tego, że mapa jest zniszczona i niekompletna. Gdybyśmy znali położenie wszystkich grot, to założę się że wskazały by nam dokładne wejście do Chicomóztoc. -
- Jak to połączyć? - dopytuje się Carlos.
- Aztekowie byli bardzo cwani... Nigdy nie byliby na tyle lekkomyślni, by zaznaczyć na mapie dokładnie to, czego szukamy. Chodzi o to, że gdy połączymy przeciwległe do siebie groty, to znajdziemy punkt na mapie, który nas interesuje. -
- Ale grot jest tylko 7, chociaż tu nawet nie ma ich tylu, potrzebna jest parzysta liczba. - ironicznie dodał Sully.
- Zgadza się, zawsze potrzebny jest punkt odniesienia. -
- Co masz na myśli?? -
- Telamones Tula. -
- Co nie zmienia faktu, że brakuje nam jeszcze dwóch grot, prawdopodobieństwo trafienia na tak wielkim obszarze jest równe 0, jak chcesz to zrobić?? -
- Wszystkiego się dowiemy, jak dolecimy. Muszę się bacznie przyjrzeć symbolom na Telamones. -
odparł Nate.
Po kilku godzinach drogi, dojechali na lotnisko. Gdy cała szóstka przyjaciół zajęła swoje miejsca w samolocie, Elena zauważyła, jak przygląda im się pewien mężczyzna. Widząc, że blondynka go zauważyła, szybko odwrócił głowę. Elena zmarszczyła brwi, gdyż ten facet wydał jej się podejrzany. Odniosła też wrażenie, że już gdzieś go widziała.
- Podać coś panu, panie Craig? - usłyszała, jak stewardessa pyta mężczyznę.
Słysząc nazwisko "Craig", Elena skojarzyła fakty. John Craig był archeologiem, który wziął udział w kilku ważnych wykopaliskach, dotyczących historii Azteków. tylko błagam, nie zabijajcie mnie za to, że trochę poprawiłam wcześniejszą część...
ale to są efekty nauki w klasie humanistycznej...